Jeśli pamiętacie Państwo bój małego górskiego miasteczka o prawo do używania własnej nazwy (więcej w tym wpisie) to spieszę z dobrymi wieściami!

Zaledwie kilka tygodni temu europejski wymiar sprawiedliwości zwrócił prawo do używania marki Laguiole na nożach wykonanych w obszarze Laguiole. Sąd Pierwszej Instancji Unii Europejskiej (General Court) wydał Forge de Laguiole prawo do używania identyfikacji Laguiole, anulując jednocześnie znak towarowy „Laguiole”, zawłaszczony 13 lat temu przez osobę zupełnie nie związaną z regionem Aveyron. Laguiole Community Trademark (CTM – znak handlowy społeczności Laguiole) został zarejestrowany 13 lat temu przez przedsiębiorcę Gilberta Szajnera w Val-de-Marne, w pobliżu Paryża i bardzo daleko od miejscowości Laguiole. Produkty oferowane pod tą marką miały niewiele wspólnego z południową Francją, a dużo więcej z wschodnią Azją,

Dzięki doskonałej pracy prawnika Forge de Laguiole, pani Fabienne Fajgenbaum i jej zespołu z kancelarii w Paryżu, Sąd Generalny orzekł: marka Laguiole nie może być własnością tylko jednej osoby i Forge de Laguiole może używać tej nazwy na swoich produktach – nożach i powiązanych artykułach.

Szef Forge de Laguiole, Pan Thierry Moysset, nie krył zadowolenia z powrotu nazwy Laguiole do macierzystego regionu.  „Rozstrzygnięcie daje nam z powrotem to, czego zostaliśmy pozbawieni –  mówi Thierry Moysset, prezes Forge de Laguiole – Europejski Trybunał uznał, że nazwa Laguiole to  200 lat historii nożowniczego rzemniosła, handlu i dziedzictwa, o uznanej renomie, profesjonalizm osób pracujących i dużo więcej. Złożyliśmy pozew w 2005 roku i była to prawdziwa walka, napotykaliśmy wiele przeszkód na naszej drodze, więc musieliśmy zatrudnić wysoko wyspecjalizowanych prawników. Na szczęście mamy teraz bardzo korzystne rozstrzygnięcie„.

Thierry Moysset, prezes Forge de Laguiole, źródło: blog.pic-de-nore.com

Fabienne Fajgenbaum stwierdza: „Ta decyzja daje nam ogromną satysfakcję. To pokazuje, że wytrwałość Forge de Laguiole i zaufanie, jakim obdarzył nas jego zarząd  w celu ochrony ich praw oraz ochrony interesów gospodarczych całego regionu po prostu się opłaca. ”

Fabienne Fajgenbaum, źródło: nfalaw.com
Osobną kwestią prawną pozostaje zapewnienie ochrony innym aspektom regionalnego dziedzictwa, więc do końca walki jest jeszcze daleko. Na uregulowanie czeka obszar geograficzny, na którym identyfikacja noży laguiole podlegałaby ochronie. Pewne działania zostały już podjęte przez organizację zrzeszającą wytwórców noży z Laguiole. Nadal trwa także walka lokalnych działaczy na czele z burmistrzem, aby odzyskać te prawa dla samej miejscowości Laguiole.

Na podstawie:

  • http://forgedelaguiolefrenchknives.wordpress.com
  • http://blog.pic-de-nore.com
  • http://www.liberation.fr

O pozyskanie nowego noża laguiole nie jest w Polsce łatwo. Mimo niewątpliwego wdzięku tych scyzoryków, nie są one bardzo popularne w naszym kraju. Jednakże dla chcącego nic trudnego, a autor niniejszej strony zawsze służy pomocą 🙂

Na początku września zwrócił się do mnie Pan Marcin, który na zbliżające się urodziny upatrzył sobie laguiole. Jako że odpowiedni, wymarzony, egzemplarz był u nas nieosiągalny, podpowiedziałem mu zakupy za granicą. Z praktyki własnej wiem, że zakup taki nie jest rzeczą najłatwiejszą, zwłaszcza znając nieco ekscentryczny stosunek Francuzów do cudzoziemców. Ale jak wspomniałem na wstępie – dla chcącego nic trudnego. Oddaję zatem głos Panu Marcinowi.

Na dziwne, „dziadkowe”, zbytnio ozdobne i błyszczące (jak je natychmiast odruchowo oceniłem)  noże zwróciłem przypadkiem uwagę podczas ostatnich wakacji. Przechodząc obok sklepu z nożami przypomniałem sobie, że zgubiłem gdzieś mój ulubiony Maserin Caccia 125/1OL:

W sklepie skupiłem się na wyborze noża podobnego do Maserina i ostatecznie kupiłem takiego Bokera Plus Elegance Lockback Ebony 01BO186: 

Po zakupie Bokera zacząłem oglądać błyskotki i uprzejmy właściciel wyjaśnił mi wstępnie, że to noże Laguiole, że są znane na całym świecie, że te „lepsze” mają ręcznie robione giloszowanie i muchę, itede. Pokiwałem głową i wyszedłem zadowolony z Bokera….. ale w mojej głowie zakiełkowało ziarno zasiane przez wrednego sprzedawcę 🙂

Po powrocie do domu zacząłem szperać w necie i od razu trafiłem na stronę laguiole.pl 🙁 To było przekleństwo. Poczytałem o tym nożu, jego historii, potem jeszcze przejrzałem forum.knives.pl i kilka sklepów internetowych i wpadłem jak śliwka w kompot. Na szczęście zbliżały się urodziny, więc mogłem „legalnie” stać się właścicielem Laguiole.

Najpierw chciałem coś bardziej niebłyszczącego, ale po namyśle postanowiłem kupić klasyka, czyli 12 centymetrowy nóż z rękojeścią z korzenia jałowca, z mosiężnymi bolsterami.

Brałem pod uwagę następujące miejsca:

  • www.coutellerie-glandieres.com
  • www.laguiole.com
  • www.coutelleriedubarry.com
  • www.laguiole-aveyron.fr

Na maile (tłumaczenie maili z angielskiego na francuski za pomocą tłumacza Google) zareagowali tylko Christophe z Aveyron i Antoine z Du Barry. Po pary moich pytaniach Christophe przestał reagować i na placu boju został Antoine Monteiro z Du Barry.

Wielkim plusem Coutellerie Du Barry jest to, że do wyboru, naturalnie oprócz okładziny rękojeści, jest kilka rodzajów giloszowania.

Miałem drobne problemy z systemem zakupowym Du Barry, ale Antoine dostosował go specjalnie dla mnie 🙂

Koszt noża wyniósł ostatecznie 105,70 EURO (koszty transportu Colissimo 22,70 EURO i  cena noża 83 EURO). Nóż przyszedł jakieś 10 dni od złożenia zamówienia.

Wygląda tak 🙂

Z mojej strony pozostaje tylko pogratulować zakupu i pozazdrościć trochę pięknego egzemplarza.

Jeśli zaś nożyk komuś w oko wpadnie, ma gotowy przepis jak kupić taki dla siebie 🙂

 

 

 


Mało który wyrób tradycyjnego rzemiosła ma ta bogatą tradycję, jak noże z Laguiole. Niespełna 200 lat historii spowodowało, że wokół tych tradycyjnych wyrobów narosła legenda, osadzona nie tylko w jakości czy symbolizowanym prestiżu, ale też w codziennym życiu mieszkańców Aveyron.

Najważniejszą kulturowo rolę pełni nóż laguiole jako atrybut dorosłości i męskości. Podczas posiłków francuskiej rodziny posiłek zaczyna się po tym, jak głowa domu zasiądzie do stołu i po modlitwie dziękczynnej otworzy swój nóż, dając sygnał domownikom do rozpoczęcia jedzenia. I analogiczne, po skończonym posiłku nikt nie wstanie od stołu, zanim charakterystyczny klik składanego noża nie oznajmi: skończone, można wstać i pozbierać nakrycia.

W symbolikę tą wpisuje się także moment, kiedy chłopiec otrzymywał od ojca swój własny nóż laguiole. Miało to miejsce wtedy, kiedy chłopiec stawał się młodym mężczyzną – w rolniczym otoczeniu płaskowyżu Aubrac był to moment, kiedy chłopiec był na tyle duży, żeby zacząć samodzielnie wypasać bydło.

O zakorzenieniu w noża pierwotnej obrzędowości świadczy także kontekst  żywiołów: srebrzysta głownia symbolizuje wodę, ciemna rogowa lub drewniana rękojeść – ziemię, a złociste, mosiężne okucia – ogień.

Zwyczajem znanym i u nas jest wywodzący się z krajów śródziemnomorskich obyczaj Couper l’amitie. Oznacza on, że żadne narzędzie tnące nie może być dane w prezencie, z obawy, iż ostrze przetnie nić przyjaźni, łączącą obdarowanego i darczyńcę. Z tego powodu noże, brzytwy czy nożyczki należy nabyć za symbolicznego grosika.

W symbolikę obrosły także dekoracje umieszczone na nożach laguiole:

  • krzyż pasterski (croix de berger)– wg popularnej wersji odwrócony krzyż, po wbiciu w pieniek/ziemię/bochen chleba umożliwiał pasterzowi wieczorna modlitwę i zapewniał opiekę Bożej Opatrzności podczas nocnego odpoczynku. Badacze tematu skłaniają się czasem ku wersji, że ramiona i środek krzyża reprezentują poszczególne gminy regionu (podobnie jak w baskijskim krzyżu lauburu). Inna wersja mówi, ze forma krzyża z nitów to po prostu… forma „podpisu” twórcy. Często spotyka się po prostu dekoracyjne rozety z pręcików różnego rozmiaru, bez konotacji znaczeniowej.

  • nacięcia na grzbiecie głowni niektórych egzemplarzy symbolizują dni tygodnia, zamknięty cykl wiejskiego żywota: pracy, wypoczynku i modlitwy.  Zwyczajowo zatem nacięć powinno być siedem, ale podobnie jak w przypadku krzyża pełnią one dziś bardziej funkcję zdobniczą niż symboliczną.
  • Owad (mucha / pszczoła) na zwieńczeniu sprężyny. Ten temat wymaga małego rozwinięcia: mucha (la mouche) jest terminem technicznym, jakim określano zakończoną płasko część sprężyny noża, która pierwotnie służyła do zwalniania sprężyny przy zamykaniu – jak w hiszpańskim mechanizmie de ventana). Nie miał on początkowo żadnego skojarzenia entomologicznego. Warto zauważyć, że mucha jako dekoracja pojawiła się wtedy, kiedy w ogóle zaczęto zdobić noże laguiole, w chwili kiedy pod koniec XIX wieku z rolniczego narzędzia stały się modnym gadżetem ówczesnej socjety. W latach 1880-1900 zdobieniem zwieńczenia były zwykle motywy roślinne, kwiaty, koniczyny itd. Sama mucha/pszczoła pojawia się dokładnie w 1908 r., za sprawą wnuka J.P. Calmels – Julesa. Choć trzeba przyznać, że do „muszej” wersji legendy dopasowano całkiem zgrabne wytłumaczenie: otóż górzyste południe Francji to tereny wybitnie rolnicze, z dominującym pasterstwem. A wiadomo – gdzie bydło, tam i muchy. A Aveyron są one podobno tak wszechobecne, że jedynym sposobem na nie jest… polubić 🙂 W Aveyron mucha uchodzi też za symbol zwierzęcia dobrze poinformowanego: jest małą, ruchliwa, wszędobylska, pierwsza więc wie, co w trawie piszczy.

  • Z drugiej strony zaś mamy „pszczelą” wersję legendy. Jak utrzymują mieszkańcy Aveyron, pszczoła jako symbol heraldyczny została im nadana przez Cesarza Francuzów Napoleona I w dowód uznania za wsparcie udzielone podczas kampanii hiszpańskiej. Od tego czasu jedna z cesarskich pszczół herbowych miała gościć w heraldyce miasta Laguiole (na marginesie warto nadmienić, że cesarska pszczoła była pomysłem samego Napoleona, który po objęciu tronu chciał wykorzenić tradycyjną monarchistyczną „fleur de lis”). Legenda ta ma niewiele wspólnego z prawdą, bo ówcześni mieszkańcy regionu (podobnie jak i dziś) byli raczej niechętni wojaczce i wojażom. Poza tym pszczoła pojawia się na nożach w sto lat po Napoleonie, ten zaś umiera 8 lat przed stworzeniem pierwszego noża laguiole. Ale legenda, jak to legenda – ma swoje prawa 🙂 Inna wersja przytacza podobne źródło, tyle że w osobie Napoleona III, kolejna szuka genezy w jakimś wyrazie języka okcytańskiego – ale mam wrażenie, że robi się z tego takie Radio Erewań ;). Zejdźmy zatem na ziemię. Pszczoła jest także symbolem nieśmiertelności i zmartwychwstania – kolejny ukłon tradycji w stronę sił natury, napędzających odwieczne koło czasu. Tym samym pszczoła jest także symbolem szczęścia i pomyślności. I ta wersja jest chyba najbardziej prawdziwa, choć najmniej romantyczna.

Zatem, co w końcu: mucha czy pszczoła? Oceńcie Państwo sami 🙂

I dwie ciekawostki na koniec:

  • Nazwa noża pochodzi od miejscowości Laguiole (po okcytansku La Guiòla), ta zaś jest zniekształconą wersją romańskiego „La gleisola”, czyli „kościółek”.
  • Kiedy spogląda się na laguiole leżącą sprężyną do dołu, wówczas górne okucie ma kształt głowy wieloryba 🙂

Jeżeli zaś chcecie Państwo spojrzeć na tą symbolikę i tradycje z przymrużeniem oka ;), zachęcam do przeczytania, co na temat laguiole powiedziałby dr Freud: klik!

 

 


Capucin jest nożem szczególnym, nie tylko dla Francuzów. Jest to praojciec wszystkich noży składanych. Ta najprostsza z możliwych konstrukcja jest najstarszym typem noży składanych na świecie.  Znane są one już od starożytności, wbrew potocznej wiedzy nie były one jedynie domeną kultury łacińskiej – znane były tez w Chinach, na bliskim wschodzie czy u starożytnych Celtów. Do XVIII wieku dominowały noże z nieblokowaną głownią, tzw. friction folders.

Przełomem okazało się wynalezienie w 1742 r. przez zegarmistrza z Sheffield, Beniamina Huntsmana, sprężyny z odlewanej stali, utrzymującej otwartą głownię. Od tego momentu możemy mówić o narodzinach współczesnej formy noży składanych. Ale to już zupełnie inna historia, wróćmy do kapucyna.

Nazwa noża pochodzi ze średniowiecza. Spoglądając na nóż trzymany głownią do dołu ujrzymy w zakończeniu rękojeści kontur mnisiego kaptura. Od brązowego koloru rogu/drewna skojarzenie poszło w kierunku mnichów w brązowych habitach – Kapucynów. Słowo Capuccio w języku włoskim oznacza kaptur.

Mechanizm Capucina zwie się z francuska „deux clous” czyli dwa gwoździe. Jeden to oś obrotu głowni, drugi pełni funkcję mocnego oparcia dla otwartej głowni. Żelazny gwóźdź był twardszy i pewniejszy niż róg, który z czasem ulega utlenieniu i nabiera kruchości.

Oryginalny Capucin zrobiony jest z rogu. Ponieważ każdy róg jest inny (zwierzę noszące go miało różny przebieg ziemskiego żywota) tym samym każdy nóż Capucie jest inny, nie ma dwóch identycznych egzemplarzy. Współcześnie wytwarza się też drewniane rękojeści tych noży – ważne jest aby była ona zrobiona z jednego, integralnego kawałka materiału. Głownia w kształcie liścia szałwii jest najbardziej popularnym kształtem noży w rejonie Pirenejów.

W średniowieczu należy upatrywać szczególnego spopularyzowania tych noży. Camille Page w swoim dziele La coutellerie depuis l’origine jusqu’à nos jours : la fabrication ancienne & modern wskazywał Saint Etienne jako główne miejsce wytwarzania tych noży oraz mniejsze ośrodki: Pezenas w departamencie Herault, oraz Mirande w departamencie Gers. Przed pojawieniem się na szerokim rynku noży rodem z Owerni, Capucin były wykonywane z lokalnego surowca w całych Pirenejach. W wielu miejscach wytapiano stal w tzw. „kuźniach katalońskich” – prymitywnych, ale łatwych w budowie i obsłudze dymarkach. Noże wykonywane były przez lokalnych kowali i rzemieślników, były powszechnie dostępnymi i tanimi narzędziami, używanymi w obejściu i gospodarce. Od momentu pojawienia się wyrobów z Thiers, tam też przeniosła się produkcja pirenejska. Nieskomplikowane noże, takie jak Capucin oraz alpejski Opinel, królowały na straganach, bazarach oraz u obnośnych sprzedawców. Potocznie nazywane „nożami pasterskimi” w poszczególnych rejonach znane były pod nazwami produkujących je manufaktur: Vauzy w okolicy Font Romeu; St. Gaudens, Besset, oraz „Grat” w rejonie Foix.

Capucin choć w niezmienionym kształcie przetrwał od średniowiecza do dzisiaj, w latach 50-tych XX wieku zaczął przechodzić do lamusa. Większość dawnych zakładów została pozamykana, starzy mistrzowie poumierali, młodych i chętnych do przejęcia schedy brakowało. Ci, którzy nadal produkowali, zastąpili archaiczną konstrukcję nowocześniejszymi nożami ze sprężyną płaską lub obrotowym pierścieniem blokującym. Na rynku pojawiły się też nowe, fabryczne wyroby i ręcznie wytwarzane rzemiosło stało się ekonomicznym i użytkowym anachronizmem. Warto odnotować, że zjawisko to dotyczyło całego francuskiego rzemiosła nożowniczego i niewiele brakowało, aby doszło do całkowitego jego zaniku.

Do swoistego renesansu noży Capucin doszło niejako przypadkiem w 1992 r. Jeden z lokalnych sprzedawców wyrobów żelaznych z Ariege, monsieur Montariol, przy okazji osadzonej w klimacie średniowiecza imprezy kulturalnej postanowił wyłożyć na ladę stare zapasy magazynowe od dawna niesprzedanych, zapomnianych w szufladach sklepu noży. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, nabywcy docenili autentyczność lokalnych wyrobów, niewątpliwie na fali rodzącego się renesansu miejscowych rzemiosł i tradycji. Dalszy proces wskrzeszania nie był już taki łatwy. Trzeba było znaleźć stare zapasy półproduktów i na nowo je przygotować do produkcji. Trzeba znaleźć odpowiednie rogi oraz kogoś, kto zna zapomniane techniki obróbki, bez użycia nowoczesnych elektronarzędzi. Aby odnieść sukces, wszystko musiało być autentyczne, nie ma drogi na skróty. Zapał i oddanie przyniosły efekty i panu Montariol udało się wskrzesić dawny nóż, w odrodzonym wydaniu znany także jako „Arégeois”.

W 1995 roku Pierre Cognet, spadkobierca znanej manufaktury produkującej Douk-Douki, odkrył w swoim warsztacie kilka capucinowych głowni, oznaczonych symbolem zająca. Były to głownie ręcznie wykute przez jego dziadka, Gastona Cogneta, w drugiej połowie lat 30-tych XX w. Cognet osadził je w rogowej rękojeści tradycyjnego wzoru i niemal na pniu sprzedał kolekcjonerom. W odpowiedzi na popyt ruszyła produkcja, która jest utrzymywana do dziś a Capucin na powrót zagościł w sklepach i kolekcjach.


Zbierać noże – rzecz to niezwyczajna i nieobyczajna, wiadomo nie od dzisiaj. Już dr Freud analizował przypadki dziwnej afektacji do narzędzi tnących. Poniżej autentyczna notatka, wyszperana ostatnio w nieczynnym od dawna wychodku wiedeńskiego uniwersytetu.

Cultelluphilia – (Pol. nożofilia) – zaburzenie psychiczne, objawiające się szczególnym uwielbieniem dla wszelkiego rodzaju narzędzi tnących posiadających rękojeść i głownię. Może przybierać różne formy, do najbardziej rozpowszechnionych należy nożofilia w rodzaju zbieracko-kolekcjonerskim.

Specyficzną odmianą powyższej jest Cultelluphilia Francophilica – charakteryzuje się pociągiem niemalże seksualnym do wyrobów francuskiego rzemiosła nożowniczego.

Analizując genezę i symbolikę płynącą z tych mrocznych przedmiotów pożądania można po części zrozumieć, iż fascynacja ta jest głęboko zakorzeniona. Obserwujemy to chociażby na przykładzie znanych noży z Laguiole:

1. Elementem zdobniczym typowego noża laguiole jest tzw. krzyż pasterski. Szanujący się owernijski pasterz, jako zadeklarowany chrześcijanin, powinien mieć ten symbol przy sobie. Jednakże, wiara często jest powiązana z restrykcyjnym wychowaniem seksualnym, a to rodzi zaburzenie.

2. Kolejne zdobienie – siedem nacięć – to nic innego jak podręczny kalendarz, ułatwiający pamiętanie, aby dzień święty święcić (nawet w górskich ostępach). Tu znów obserwujemy wyraźny motyw religijny.

3. Następne zdobienie – pszczoła. Choć uparci owi górale z Aveyronn twierdzą, iż to pamiątka po Napoleonie, nie dajmy się jednak zwieść pokrętnym tłumaczeniom. Wszak nie od dziś wiadomo, że pszczoła symbolem jest wybitnie erotycznym – miód jest doskonałym afrodyzjakiem (ponoć Anglicy zwracają się nawet do swych lubych per „Honey”), z wosku robi się świece, które nie dość, że falliczne w kształcie to jeszcze są nieodzownym atrybutem wieczornych rendez-vous, które kończą się nomen omen… wiadomo przecież jaki dźwięk wydają pszczoły. Proceder ten zaś kończy się nader sugestywnym „żądleniem”. Miel dans le Cul!

4. Nóż ów, jako mechanikum każde, wymaga, imaginujcie sobie, smarowania. Lubieżność tej czynności nasuwa się sama, podobnie jak i w nazwie mechanizmu: „slip joint”, czyli „śliskie połączenie”.

5. Noże z Laguiole często posiadają korkociąg do wina. Dobry chrześcijanin to Francuz, Polak, Włoch i Hiszpan, a wszyscy oni, jak wiadomo od kieliszka nie stronią.

6. Długa głownia służy do krojenia chleba,  a każdy zaprawiony w bojach pijak wie, że chleb nie tylko do konsumpcji służyć może, jest także wyśmienitym, podręcznym filtrem do tanich alkoholi jednorazowego stosowania.

7.  Kształt rękojeści w postaci kobiecej nóżki – powoli całokształt nabiera wyraźnego obrazu:  restrykcyjnie wychowany pijak, sam na hali, stada owiec, krów alpejskich, pokus bez liku – jednak pamięć o kobiecie zaklęta jest w tej nóżce. Nie wiadomo – zachęta czy przestroga, bo raz, że jedna, dwa, że z krowiego rogu…

8. Kolec do nakłuwania krów i owiec – jak już wyżej stwierdziliśmy: pijak, zaburzony seksualnie, z fiksacją religijną, samotny, choć postrzegany jako cichy i spolegliwy, noszący nóż, musi dręczyć zwierzęta, zanim wyeskaluje – typowy rozwój osobowości psychopatycznej. Znachorskie leczenie bydlęcych dolegliwości to tylko wygodna przykrywka.

Reasumując: osobnik cierpiący na Cultelluphilia Francophilica jest elementem wysoce podejrzanym, przyglądać się mu należy bacznie, bo a nuż kolejne bezeceństwa gotów sprawować?

 

Z naukowego niebytu niniejszy tekst wydobył autor z wielką pomocą życzliwego dr. RNL-a.


Ten niewielki nóż, pochodzący z rejonu zachodniego wybrzeża Francji, jako jeden z niewielu nie ma pochodzenia wiejsko-rolniczego. Nóż ten spopularyzowała warstwa duchownych, być może ze względu na piękną legendę o Św. Marcinie. Cytując Wikipedię:

>>W roku 338 św. Marcin wraz ze swoim garnizonem został przeniesiony do Galii w okolice miasta Amiens. To tutaj miało miejsce znane zdarzenie z jego życia. Zimą gdy napotkał półnagiego żebraka, oddał mu połowę swojej żołnierskiej opończy. W nocy po tym zdarzeniu w swoim śnie zobaczył Chrystusa odzianego w jego płaszcz, który mówił do aniołów: „Patrzcie, jak mnie Marcin, katechumen, przyodział”<<.

Święty ten był biskupem Tours, a więc miasta leżącego w regionie sąsiadującym z terenami dziś identyfikowanymi z nożem Saint-Martin. Według miejscowej wersji legendy, święty miał dokonać przecięcia płaszcza właśnie nożem w stylu Saint-Martin. Nie jest to oczywiście prawda, gdyż nóż w spopularyzowanej formie pochodzi dopiero z końca XIX w, niemniej jednak nadaje legendzie swoistego „zakotwiczenia”. Warto jednak dodać, że noże składane bez blokady, o podobnym kształcie, były stosowane w starożytnej Galii i Rzymie. Pewnie jak w każdej legendzie, gdzieś tkwi ziarnko prawdy.

Nóż Saint-Martin jest spokrewniony z nożami l’Yssingeaux i l’Issoire i podobnie jak one wywodzi się od tzw. Laguiole Droit, czyli prostej laguiole. l’Issoire jest wręcz czasem utożsamiany z Saint-Martin jako ten sam nóż pod inną nazwą, jednakże można między tymi nożami dopatrzyć się kilku różnic, m.in. rozmiar (Saint-Martin jest raczej mniejszy i smuklejszy) oraz zakończenie dolnego okucia (mitre). Ponadto Saint-Martin nie posiadają szydła. Podobnie jak w l’Issoire, na rękojeści często spotyka się ozdobne rozety, po 3 na każdej okładzinie. Głownia w kształcie liścia szałwii, często spotykana we francuskich nożach.

 

 


Nazwa tego noża, oznaczająca dosłownie „wieża” nie ma nic wspólnego z kształtem. Pochodzi ona od małej miejscowości Donjon w departamencie Allier. Nazwa wioski zaś…cóż, z pewnością stała tam kiedyś jakaś wieża 😉

Kształt noża jest dość charakterystyczny, wpisujący się w lubianą we Francji tradycję głowni „owcze kopytko” (pied de mouton). Głownia jest węższa u nasady i rozszerza się mocno ku sztychowi. Rękojeść na szkielecie metalowym lub mosiężnym, jedno duże okucie (mitre) od strony głowni, okładziny tradycyjnie z rogu mocowane 3 nitami, często w dekoracyjnej formie rozety. Zaokrąglone zakończenie chwytu w formie „crosse” (kolby). Należy do tej samej rodziny noży co Charlois , Fenerol, Charretier, Tire-Droit, mających swoje korzenie w Burgundii, szczególnie w departamencie Ain oraz Saône-et-Loire. Jak większość noży regionalnych ma genezę wiejską, używany był m.in. przez hodowców, ogrodników, drobnych handlarzy – wszędzie tam gdzie praca łączyła się z podróżami czy przemieszczaniem. szeroka głownia jest wygodna przy otwieraniu, stąd brak nacięcia na paznokieć, co bez wątpienia powodowało także niższą cenę tego noża i warunkowało jego dostępność oraz popularność.

Nóż dostępny w katalogach od początku XX w., obecnie produkowany w Thiers.

 

 

 

 

 


Nóż z Rouen, zwany też „krowim ogonem” („Queue de vache”), bez wątpienia należy do najstarszych wzorów francuskich noży regionalnych. Niewyszukana forma, ogólnodostępne materiały a zapewne i swojego czasu cena, wskazywały jednoznacznie na nóż typowo użytkowy o wybitnie rolniczej proweniencji.

Produkowany i sprzedawany w okresie 1890-1960 w rejonie Rouen, pod koniec okresu popularności przeniesiono produkcję do Thiers. Obecnie znów produkowany na rynek kolekcjonerski.

Cechami charakterystycznymi tego noża są:

  • brak typowego wycięcia pod paznokieć do otwierania w tradycyjnych egzemplarzach, ta rolę pełniła rynienka nacięta na całej prawie długości głowni od strony przygrzbietowej, we współczesnych wersjach może występować i rynienka i wycięcie;
  • brak okuć;
  • głownia spearpoint lub lekko opadająca, w stylu burbońskim, z krótkim „fałszywym ostrzem”;
  • okładziny bywały często nieparzyście kolorowe, np. jedna z szarego a druga z czarnego rogu;
  • nity często w dekoracyjnej formie rozety;
  • konstrukcja slipjoint z kwadratowym trzpieniem (cran carre) lub w układzie cran force;
  • możliwy był występ w dolnej części sprężyny, w którym wykonywano otwór do przeciągnięcia linki.

Niektóre egzemplarze miały dodatkowe narzędzia przydatne rolnikom, a więc: szydło, piłę, hak czy przyrządy do pielęgnacji kopyt.



O tym jak wdzięcznym (bo tanim i prostym w obsłudze) materiałem na customizacje są Douk-Doki, pisałem już w pierwszej, ogólnej, części tego opracowania. Aby zatem postawić kropkę nad „i” w temacie tych fascynujących noży, pokażę trochę przykładów oraz kilak patentów odnośnie noszenia i blokady. Zdjęcia zaczerpnięte są z internetu oraz z mojej własnej kolekcji.

1. Patenty na noszenie – kydexy, klipsy itd.

2. Patent na blokadę

3. Różne customizacje – rękojeści, okładziny, dodane inne narzędzia, inne kształty głowni, frictiony

I na deser coś pomocnego – egzemplarz rozebrany na części pierwsze: